Dzień dobry, cześć i czołem!
Witam Was w piękny, wtorkowy poranek. Ostatnio mam jaką dziwną „fazę” na dodawanie recenzji/opinii filmowo-serialowych, więc przed Wami kolejna porcja mojego subiektywnego biadolenia.
Film, o którym dzisiaj Wam opowiem nosi tytuł: „Akademia Wampirów” i tak, nie mylicie się, jest to adaptacja książki. Z góry przyznaję się, nie czytałam tej książki, więc moja opinia będzie bazowała tylko i wyłącznie na tym, co zobaczyłam. Zacznę może od krótkiego streszczenia. Są dwie główne bohaterki: Rose i Lissa. Jedna z nich jest wampirem z królewskiego rodu a druga jej opiekunem ( coś w rodzaju bodyguarda). Gdy je poznajemy, dowiadujemy się, że rok wcześniej uciekły z Akademii Wampirów i czeka je za to jakaś tam kara. Splot różnych wydarzeń sprawia, że dostają tylko reprymendę i wracają do szarej rzeczywistości szkoły średniej. Oczywiście każda z nich ma swoje zadania. Jedna uczy się magii a druga sztuk walki. Ogólnie rzecz biorąc, film ukazuje życie dwóch nastolatek w liceum, które muszą borykać się z różnymi problemami związanymi z tym okresem życia. Jednak Lissa nie jest tylko zwyczajną uczennicą. Jest też ostatnią ze swojego rodu i ma w przyszłości zostać królową. Co też przysparza jej wielu wrogów, tak jak przyjaźń z Rose. Nie mogło też zabraknąć wątku nastoletnich miłości i ogólnego szczęśliwego zakończenia, ale cóż. Ten obraz jest wybitnie rozrywkowy, dlatego nie spodziewałabym się tu większego wysiłku intelektualnego jeśli chodzi o jego treść.
Pomimo, że zajęło mi ponad rok przekonanie się do tego film, stwierdzam, że było warto. Szczerze powiedziawszy nie mogę wyjść z szoku, że okazał się on naprawdę dobry. Nie tylko pod względem treści ale i aktorsko był zagrany bardzo naturalnie. Zwłaszcza muszę tutaj pochwalić Dominica Sherwooda ( Chrisitian), który był bardzo naturalny w swojej roli oraz Zoey Deutch ( Rose), która wprowadziła bardzo zabawne momenty do całego filmu.
Wątek nadprzyrodzonych mocy, złych wampirów i ogólnego ” ble, ble, ble, I’m gonna eat you”, został ładnie zakamuflowany za historią rodem z amerykańskich teen films. I tutaj gratulację dla twórców, że udało im się to zrobić w taki sposób, że wyszło z tego coś, co dało się oglądać, miało humor na poziomie wyższym niż bym się mogła spodziewać i spodobało mi się, mimo że nie lubię amerykańskich komedii.
Jeśli macie ochotę zobaczyć trailer, to na dole macie link. Tylko uczciwe mówię, nie sugerujcie się nim.
Dawno temu słyszałam o tym filmie, ale nie lekko bałam się go zobaczyć. Może teraz to zrobię.
PolubieniePolubienie