Tytuł: „Różaniec”
Autor: Rafał Kosik
Wydawnictwo: Powergraph
Liczba stron: 501
„Przeczucie powinno mu podpowiedzieć, że jest już po tamtej stronie. Ale on nie miał przeczuć, jego przodkowie tłumili je od niepamiętnych czasów.”
Przyszłość. Bardzo niedaleka przyszłość. Warszawa – miasto które żyje po swojemu w stricte zorganizowanym systemie. Tutaj pojęcie winy i sprawiedliwości jest względne. Zależy co komu i jak pasuje. Miasto-enklawa, kontrolowane przez Nadzór, Prowokację i Eliminację, zdani na łaskę bądź niełaskę wszechmocnej g.A.I.a, o której nie wiadomo, czym naprawdę jest. Ona decyduje o życiu i troszczy się o dobro ludzkości. A przynajmniej tak się wszystkim wydaje. Jeden człowiek buntuje się przeciw niej. Bo chce ratować nie siebie. A swoje dziecko.
Jeśli wrzucilibyśmy „Łowcę Androidów”, „1984” i „Equilibrium” do miksera i włączyli na pełne obroty a potem okrasili to jeszcze dozą nieograniczonej wyobraźni autora, to otrzymamy właśnie „Różaniec” Rafała Kosika, który w jakiś dziwny sposób przemówił do tych części mojego czytelniczego „ja”, o których nawet nie wiedziałam. Science fiction nigdy nie należało do moich ulubionych gatunków, zwłaszcza jeśli chodzi o formę pisaną, lecz od jakiegoś czasu zaczynam się co raz bardziej przekonywać właśnie do tego gatunku. Głównie jest to spowodowane przez duże ilości opowiadań i książek, które trafiają w moje ręce czy to przez przypadek czy to dzięki dobrym duszom. To właśnie one są odpowiedzialne za moje rosnące zainteresowanie sci-fi.
Rafała Kosika znałam już wcześniej z jego serii dla dzieci i młodzieży. A także z felietonów w „Nowej Fantastyce”. Dlatego przeczytanie jego najnowszej powieści było dla mnie przyjemnością, choć muszę przyznać że „Różaniec” dał mi trochę do myślenia. Tak, jak wspominałam, kojarzy mi się z klasykami gatunku i ma w sobie wszystkie te cechy, które powinna mieć dobra fantastyka naukowa.
Nie mogę też nie wspomnieć o pięknie wykreowanym świecie, który przeraża, zachwyca i zastanawia. Po lekturze po raz kolejny możemy sobie zadać pytanie, dokąd zmierza ludzkość i czy rozwój technologiczny jest faktycznie błogosławieństwem, czy raczej sposobem na ucieczkę od interakcji społecznych…
Poza warstwą fantastyczną, są tutaj też poruszone bardzo ludzkie kwestie, jak ojcostwo, dbanie o rodzinę, problemy małżeńskie i zwyczajne, międzyludzkie. Dla mnie, ” Różaniec” jest książką nietuzinkową. Nie jest to lektura lekka, ale na pewno warta przeczytania, nawet jeśli science-fiction to nie do końca gatunek, który lubicie.
Czytaliście? Jeśli tak, podzielcie się opiniami w komentarzu! ( bez spojlerów, of course).
A tymczasem, borem lasem, do następnego,
Meg.