Autor : Luca D’Andrea
Tytuł: „Lissy”
Wydawnictwo: Wydawnictwo W.A.B
Liczba stron: 428.
Data premiery: 3.10.2018
„Nigdy nie lekceważ zła. Zwykle przybiera najpiękniejsze formy”
Piękna i młoda Marlene pragnie zerwać ze swoją przeszłością i decyduje się wyjść za mąż za Herr Wegnera, bardzo bogatego i wpływowego kryminalistę. Po kilku latach, Marlene stwierdza, że nie czuje się w tym związku szczęśliwa i postanawia odejść, zabierając coś bardzo cennego swojemu mężowi.
Podczas ucieczki, dochodzi do wypadku, w którym Marlene rozbija samochód i traci przytomność. Na ratunek przychodzi jej Simon Keller – tajemniczy pustelnik, mieszkający w górach. Mężczyzna bardzo troskliwie zajmuje się poszkodowaną. Bardzo powoli, między tą dwójką zaczyna tworzyć się przedziwna więź…
W międzyczasie, Wegner dowiaduje się o ucieczce żony i zaczyna jej szukać. Jej zniknięcie wywołało niebezpieczne konsekwencje uderzające w potężną organizację przestępczą. W całą sytuację zostaje wplątany Człowiek Zaufany. A to oznacza jedno: Marlene musi zginąć. Czy pustelnik zdoła ochronić Marlene? I czy ona może ufać Simonowi?
Dawno nie czytałam książki, która wywołałaby u mnie tak wiele skrajnych emocji. Autor zabiera nas w podróż, która z początku wydaje się trochę nudna. Poznajemy losy młodej kobiety, która pchnięta swoją nieciekawą przeszłością, wychodzi za mąż za groźnego przestępcę. Niby nic takiego. Wczuwamy się w klimat tej historii, gdy kobieta trafia do domu Simona Kellera. Spokój gór i dziwne zachowanie gospodarza zaczyna działać na wyobraźnię. A im dalej brniemy w tę opowieść, tym rośnie nasze poczucie, że za chwilę coś się wydarzy, co może wywołać grymas zniesmaczenia na naszej twarzy.
Jeśli mam być szczera, to nie mam pojęcia, co sądzić o tej książce. Była ona tak dziwna i jednocześnie tak wciągająca, że trudno ją jednoznacznie ocenić. W moim odczuciu oznacza to tylko jedno. Jest to bardzo dobrze skonstruowany thriller psychologiczny.
Autor przelał na karty powieści wszystkie te złe rzeczy, które wychodzą z człowieka, gdy jesteśmy przyparci do muru i kiedy próbujemy przetrwać. Podał nam to w dość bezpośredni sposób, co może wywołać u niektórych oburzenie czy nawet obrzydzenie.
Jednak jest coś w tej historii, co sprawia, że chcemy poznać jej finał. A ten jest… Zaskakujący.
Zwykle po lekturze thrilleru wiem, czy mi się on podobał, czy też był przeciętny. W przypadku „Lissy” nie wiem. Mam mętlik w głowie, ale jedno mogę powiedzieć. Polecam tę książkę gorąco. Jest to jedna z tych książek, które zapamiętam na długo. A że nie czytałam wcześniejszej powieści tego autora, mam świeży pogląd na jego twórczość. I muszę przyznać, że mimo swojego specyficznego stylu i przewrotności historii, będę wracała do tego autora. Jest w nim coś hipnotyzującego.
Z czytelniczym adieu,
Meg.