Tytuł: „Assassin’s Creed. Odyssey”
Autor: Gordon Doherty.
Wydawnictwo: Insignis.
Liczba stron: 343
Grecja, V wek przed naszą erą. Kasandra przez dwadzieścia lat usiłowała zapomnieć o swoim upokorzeniu: jej ojciec Nikolaos strącił ją w przepaść po tym, jak próbując ratować brata, przeciwstawiła się woli bogów. Gdy cudem przeżyła, musiała uciekać ze Sparty.
Na spokojnej nadmorskiej prowincji, którą Kasandra- obecnie najemniczka – uczyniła swoim domem, pojawia się tajemniczy przybysz. Obiecuje jej niewyobrażalne bogactwa, które na zawsze odmienią jej życie. Żeby je zdobyć, Kasandra musi wyruszyć przez Morze Śródziemne i rzucić się w wir wojny Aten ze Spartą. Jej zadaniem będzie zgładzenie Wilka, jak nazywają Nikolaosa ze Sparty… ojca, któremu nigdy nie wybaczyła.
Od dziecka uwielbiałam tematy związane ze starożytnością a już zwłaszcza upodobałam sobie Spartę oraz jej wojowników. Gordon Doherty napisał niesamowitą opowieść, która porywa od pierwszej strony. Postać Kasandry jest pełnokrwista, silna i nie irytująca, o dziwo. Zwykle główne bohaterki są strasznie rozmemłane i nijakie lub bardzo przesadzone. Jednak tutaj wszystko było dobrze wyważone. Pomimo, iż główna tematyka, czyli zemsta za wyrządzone, niesłusznie, krzywdy i dylemat czy przyłączać się do wroga, wypełniając przy tym zadanie zabicia swojego ojca czy też dać temu spokój, jest powtarzalnym i bardzo „przemielonym” tematem, to autor zrobił z niego wciągającą historię. Aż mam ochotę zagrać w tę grę, na podstawie której została napisana ta powieść. Mogę się nawet pokusić o opinię, że jest to jedna z lepszych książek z uniwersum Assassin’s Creed, jakie czytałam.
Jeśli jesteście fanami starożytności, honorowych wojowników, brudnych interesów i intryg wojennych, to ta książka będzie dla was niezwykłą przygodą.
Z czytelniczym adieu,
Meg.