Tytuł: „Gałęziste”
Autor: Artur Urbanowicz.
Wydawnictwo: Vesper.
Liczba stron: 455
Data premiery: prapremiera: 24.10, premiera: 13.11
Jest taki dom, w którym nie chciałbyś spędzić nocy. Z jakiegoś powodu ciemność w nim jest inna. Jeszcze bardziej złowroga niż gdziekolwiek indziej. Jest takie jezioro, w którym mieszkają nieumarli. Ich przewaga nad Tobą jest prosta- oni nie potrzebują nabierać powietrza. Jest taki demon, o którym wolałbyś nie wiedzieć. Niematerialne uosobienie zła, przed którym nie sposób uciec. Jest takie miejsce, w którym znajdziesz ten dom. Miejsce, które skrywa też to jezioro, miejsce,w którym demon od zawsze był. To las. Las, w którym za nic w świecie nie chciałbyś się zgubić. Kiedy już raz do niego wejdziesz, nie pozwoli Ci wyjść. Jest taka historia, której nie chciałbyś poznać. Opowieść, która cię zaintryguje, zaskoczy i przerazi do szpiku kości, Powieść na baśniowych ziemiach Suwalszczyzny. Z zaskakującym zakończeniem godnym mistrzów gatunku.
Opis tej książki kupił mnie od razu. Tajemnice, mroczny las i demon, czający się wśród drzew. Coś, co najbardziej przeraża i budzi pierwotne instynkty. Nie mogę wyjść z podziwu nad kunsztem, z jakim pan Artur Urbanowicz tworzy swoje opowieści. Są straszne, wchodzą pod skórę, uderzają we wszystkie te nerwy, w które nie chcemy być uderzani. Są klimatyczne jak „Omen” z 1974. I równie przerażające. Są dziwne i przyprawiające o dreszcze, jak „Zew Cthulhu” i równie ikoniczne.
„Gałęziste” to typ powieści grozy, który uwielbiam. Bo ma pełnokrwistych bohaterów i miejsca, które są prawdziwe. Albo przynajmniej się takie wydają. Tajemnice, mroczne legendy i małomiasteczkowość, która napędza spiralę strachu to coś, co naprawdę robi robotę, że tak się wyrażę, w tego typu historiach.
Nie mogę też nie wspomnieć o cudownie klimatycznych ilustracjach, które można znaleźć w książce. To wszystko sprawia, że czytanie staje się prawdziwą przyjemnością i budzi w nas strach. Co zdarza się bardzo rzadko we współczesnych powieściach gatunkowych. Dlatego ja chylę czoła przed autorem za stworzenie tak dobrej historii. Czekam niecierpliwie na kolejne!
Z czytelniczym adieu,
Meg.