
Tytuł: „Bez reszty”
Autor: Wojtek Miłoszewski
Liczba stron: 397
Wydawnictwo: W.A.B
Początek lat dziewięćdziesiątych. Ludzie Krakowa są podzieleni. Jedni biednieją w oszałamiającym tempie, a inni zastraszająco szybko się bogacą. W mieście pojawia się nowy gang, który toruje sobie ścieżki potworną brutalnością. Przestępczość zorganizowana oraz handel amfetaminą to nowość dla policji, która dopiero co porzuciła starą, milicyjną nazwę. Komisarz Kastor Grudziński musi sobie poradzić ze zmianami w komendzie wojewódzkiej, ale przede wszystkim przekonać swoich przełożonych, że potrzebne są nowe metody działania.
Lata 90te to okres bardzo mi bliski, ze względu na to, że właśnie w tamtych latach się wychowywałam. Gdy zanurzyłam się w lekturze „Bez Reszty”, powieść od razu przypadła mi do gustu właśnie ze względu na klimat minionej epoki. A jeśli dorzucimy do tego naprawdę fajnego głównego bohatera, wychodzi bardzo przyjemna lektura. Jeszcze jednym plusem tej historii jest fakt, że została ona umieszczona w moim rodzinnym mieście czyli Krakowie. To dodatkowo przywołało wiele wspomnień podczas lektury.
Mimo, iż jest to teoretycznie druga część cyklu, nie czułam się zagubiona. Wręcz przeciwnie. „Bez reszty” można czytać jako osobną powieść, która daje dużą dawkę rozrywki. Dobrze poprowadzona intryga kryminalna dodaje tylko pikanterii. Uwielbiam dobre kryminały. A Wojtek Miłoszewski zdaje się być naprawdę dobry w ich pisaniu. Czekam na kolejny tom przygód komisarza Grudzińskiego.
Z czytelniczym adieu,
Meg.